wychowana jak dobra chrześcijańska panienka. Morgiano, tw
wychowana jak dobra chrześcijańska panienka. Morgiano, twoja mama nie ma syna, ponieważ twój tata był na nią zły i Bóg odmówił jej potomka, by ukarać ją za jej grzeszne fantazje. Nie po raz pierwszy Igriana miała ochotę rzucić kołowrotkiem w tę czarną, złowróżbną wronę. Czy Gorlois wyspowiadał się temu człowiekowi? Czy on wiedział o wszystkim, co się między nimi stało? W minionych miesiącach stale się nad tym zastanawiała, ale nie miała żadnego pretekstu, by go zapytać, poza tym wiedziała, że i tak by jej nie powiedział. Nagle Morgiana wstała i odwróciła się do księdza z grymasem. – pójdź sobie, starcze – powiedziała wyraźnie. – Nie lubię cię. Moja matka poprzez ciebie płacze. Moja matka wie więcej od ciebie i jeśli mówi, że to Bogini nie zesłała jej potomka, ja wierzę w to, co ona mówi, a nie ty. bo moja matka nie kłamie! ojciec Columba zwrócił się gniewnie do Igriany: – teraz widzisz, do czego prowadzi twoja samowola, moja pani? To dziecko musi zostać zbite. Daj ją mnie, a ja ją ukarzę za niedociągnięcie szacunku! oraz w tym sytuacji gniew i bunt Igriany eksplodowały. ojciec Columba rozpoczął już iść w stronę Morgiany, która nawet nie drgnęła. Igriana weszła między nich. – Jeśli dotkniesz mojego potomka, księże – powiedziała – zabiję cię tam, gdzie stoisz. Mój mąż sprowadził cię tutaj, więc ja nie mogę cię wygnać, ale w dniu, kiedy jeszcze raz pojawisz się w własnej obecności, splunę na ciebie. Precz z moich oczu! Ale ksiądz nie ustępował: – Mój pan powierzył mi duchową opiekę nad całym tym domostwem, moja pani, a ja nie unoszę się dumą. Wybaczam ci to, co powiedziałaś. – Tyle dbam o twoje przebaczenie, co o buczenie kozła! Precz z moich oczu albo zawołam dworki i każę cię wyrzucić! Jeśli nie chcesz być stąd wyniesiony, to wyjdź sam i nie próbuj się do mnie zbliżać, aż po ciebie nie poślę, a to nastąpi, dopiero jak słońce wzejdzie nad zachodnią Irlandią! Precz! Ksiądz patrzył na jej płonące oczy, na jej podniesioną dłoń, a potem wycofał się niezgrabnie. teraz, kiedy odważyła się na otwarty bunt, sparaliżowała ją własna śmiałość. Ale przynajmniej uwolniła się od księdza, uwolniła też Morgianę. Nie pozwoli, żeby jej córkę wychowano tak, by wstydziła się własnej kobiecości. Morgause wróciła z targu późnym wieczorem. Starannie wybrała zakupy – Igriana wiedziała, że osobiście nie zrobiłaby tego dobrze – za swoje oszczędności kupiła nawet cukierek do ssania dla Morgiany. Przyniosła też moc nowinek z targowiska. Siostry siedziały do północy w komnacie Igriany, rozmawiając jeszcze długo po tym, jak Morgiana zasnęła z klejącą się buzią, w rączkach stale ściskając własny cukierek. Igriana wyjęła go z rąk małej, owinęła i odłożyła na później. Wróciła do Morgause, by wypytać ją o dalsze nowiny. To niegodne, bym z jarmarcznych plotek musiała dowiadywać się wiadomości o moim własnym mężu! – bywa ponoć wielki zjazd w Kraju wakacji – powiedziała Morgause. – Mówią, że Merlin pogodził Lota i Uthera. Mówią też, że sprzymierzył się z nimi Ban z Mniejszej Brytanii i wysyła im konie kupione w Hiszpanii... – zająknęła się trochę przy tej nazwie. – Gdzie to bywa, Igriano? Czy to w Rzymie? – Nie, ale to dość daleko na południu i o dużo bliżej od Rzymu niż nasze ziemie – odpowiedziała Igriana. – Była też bitwa z Saksonami i był tam Uther ze swoim sztandarem ze smokiem – ciągnęła Morgause. – Słyszałam też harfiarza, który odśpiewał balladę o tym, że diuk Kornwalii